"SKOWRONEK" - Rozdział I (mój fanfic o Hansie) :3333

 HEJJJ!

Od kilku miesięcy pracuję nad, mimo wszystko, najważniejszym projektem mojego życia, gdyż najpierw był on napisany, potem opublikowany na Wattpadzie, a teraz promuję go w innych częściach Internetu.... jest to "Skowronek"/"Skylark" - mój fanfic o Hansie z uniwersum, a jakże, Krainy Lodu, dziejącego się po wydarzeniach z drugiej części, a przed wydarzeniami, z prawdopodobnej, Krainy Lodu 3, pokazującego Hansa w najpiękniejszym świetle, dając mu nadzieję, ciepło, drugą szansę, wybaczenie i miłość na jaką naprawdę zasługuje... kocham Hansa tak bardzo, oczywiście jako fanka tej postaci i chciałam, aby miał historię, w której to on mógłby być głównym bohaterem, przeciwstawić się złemu ojcu i znaleźć nadzieję, jakiej potrzebuje, a w konsekwencji, prawdziwą miłość.... ten fanfic jest dla mnie naprawdę ważny i mam nadzieję, że ciepło go przyjmiecie, podobnie jak ja sama pisząc go!! XD ^^

A więc.... zaczynamy! :3333


____________________________________________________________________


Strażnik mojego ojca kieruje mnie w kierunku śmierci, abym zapłacił za to, co stało się trzy lata temu.

nie chcę być skazanym na ścięcie mojej własnej głowy.

naprawdę nie chcę.

ta kara jest po nic. 

chciałem uciec.

stać się szczęśliwym.

pokazać, że mogę żyć bez tych, którzy krzywdzili mnie przez 20 lat.

ponad.

ponad 20 lat.

ponad 20 lat krzywd wystarczyło, abym zapragnął pokazać, że jestem kimś więcej.

nie popychadłem i wyrzutkiem.

nie byłem trzynastym synem króla Friedricha z Nasturii i bratem tych kretynów.

byłem sobą i znałem swoją wartość.

chciałem być bohaterem.

chciałem żyć.

nie przeżyć.

jak widać jednak, trzy lata spędzone na czyszczeniu stajni z końskiego łajna nie wystarczyły, aby moja rodzina,

o ile mogłem ich tak nazwać,

doceniła moją pracę.

zresztą, po co była ta praca,

skoro nie zrobiłem nic złego?

chciałem być kochanym, to tyle.

jak widać jednak, oni mieli inne zdanie.

inne zdanie.

najgorsze słowo świata.

gdy masz rację, a i tak musisz udowadniać światu, że się mylisz.

udawać głupca.

‘Książę jest gotowy na śmierć, panie’ - odpowiedział jeden ze strażników mojego ojca,

o ile w ogóle nim był,

zza stalowego, chłodnego hełmu, trzymając mnie w równie stalowych rękawicach.

‘Doskonale’ - odezwał się mój ojciec i skierował mnie, 

kompletnie bez słowa, 

na podest w środku miasta, gdzie miałem zostać zabity za coś, co tak naprawdę wcale nie było złe.

kara za próbę bycia WOLNYM.

to był mój los.

najwyraźniej byli za wielkimi kretynami, żeby to zrozumieć.

wszyscy Westergaardowie.

tak samo śmierdzący i przemocowi.

wciąż stosowali egzekucje sprzed prawie sześciuset stuleci wstecz,

zamiast skupić się na tym, co powinno się stać z ich królestwem.

renowacja lub zniszczenie.

nawet egzekucja obecnymi metodami byłaby choć trochę lepsza.

nie chcieli pójść do przodu ani trochę, 

ale czy mnie to obchodziło?

oczywiście, że nie.

nie zasługiwali na jakąkolwiek empatię.

nawet teraz, gdy moi,

tak zwani bracia,

udawali w tłumie, że ocierają łzy wzruszenia, 

pod publikę ludzi tam zgromadzonych.

jak widać, to nie ja jestem tutaj kłamcą.

Słyszałem wiwaty zachwyconych ludzi.

publiczna egzekucja to zawsze coś, 

co przyciąga ludzi,

ale w takich ilościach?

najwyraźniej zapomnieli o reżimie,

na jakich skierował ich mój ojciec.

o latach cierpienia z powodu podatków, jakie musieli płacić.

oraz o tym, że zabiłem paru z nich na rozkaz ojca.

do dziś skręcało mnie na myśl o tym wszystkim.

może rzeczywiście miałem krew na rękach, za którą zasłużyłem na oderwanie mi głowy?

może to rzeczywiście karma za to,

co zrobiłem niewinnej kobiecie?

kobiecie, którą kochałem,

i wciąż kocham?

‘ZASŁUŻYŁ SOBIE!’ - wrzasnęła jedna z kobiet.

‘ŚCIĄĆ MU JEGO PUSTY ŁEB!’ - wrzasnął inny mężczyzna.

‘PRECZ Z SZATANEM!’ - krzyknęła młodsza kobieta, a ja poczułem, jak serce wali mi w piersi.

nigdy nie chciałem być porównywany do samego diabła.

a tymczasem to oni wszyscy byli największą reprezentacją szatana na ziemi.

zwłaszcza po tym wszystkim, 

co robili mi przez całe moje życie.

każdego dnia.

kilka razy dziennie.

okrutne żarty.

przemoc fizyczna i psychiczna.

to wszystko, 

co wpłynęło na to,

że po tylu latach,

czułem się tak pusty w środku.

żadne dziecko, nawet za karę, nie zasługiwało na to, co mnie spotkało.

zwłaszcza moi bratankowie i bratanice, chronieni przed zobaczeniem mnie umierającego, 

z odciętą głową leżącą na dnie podestu.

mieli od pięciu do dziesięciu lat.

nie zasłużyli na to.

cała dwudziestka dwójka dzieci, które tak bardzo kochałem.

dzieci potworów, którzy zwykli się nazwać moimi braćmi.

żegnajcie Lily, Andersie, Peterze, Ingo i cała reszta dzieci, z którymi spędzałem czas tyle lat.

żegnaj Sitronie, sprzedany do Arendelle i spędzający czas pod opieką kobiety, którą tak bardzo skrzywdziłem,

a którą tak kochałem.

zawsze będziesz moim ukochanym przyjacielem.

jedynym, który stał przy mnie całe życie.

nigdy cię nie zapomnę.

gdziekolwiek teraz jesteś.

żegnajcie przerażone żony tych potworów, jedyne osoby w moim otoczeniu, które jakkolwiek się mną przejmowały.

żegnaj matko,

która zmarłaś tak niedawno,

przegrywając z chorobą, która tak cię niszczyła.

pogodziłem się z twoją śmiercią już dawno,

ale i tak tęsknię.

żegnaj Nasturio, 

choć w tym przypadku,

to akurat dobrze.

jeśli umrę i nigdy więcej nie zobaczę tego piekła,

a przeniosę się do nieba,

wtedy może będzie lepiej.

wiedziałem, że nie skończę w piekle.

żadnym z jego kręgów.

nie byłem potworem, który zasługiwał, żeby palić się w jego odmętach.

już wystarczająco znałem palący smak ognia.

ała.

to boli.

podpalenie moich rąk przez własną rodzinę,

za jedno z najmniejszych przewinień w moim życiu.

nawet za najmniejszy błąd karali mnie najgorszym złem.

nienawidzę was,

Jurgenie i Franzie.

za to,

jak podpaliliście mi ręce

tamtego feralnego dnia.

nigdy wam tego nie zapomnę.

NIGDY.

mimo tylu lat.

prawie piętnastu lat, od kiedy stało się to po raz pierwszy.

dwunastoletni ja nie wiedział, co go spotka.

gdybym tylko mógł go ostrzec…

‘To co z nim zrobimy?’ - zapytał jeden z moich, 

tak zwanych,

braci,

Lars, pokazując, jak bardzo go nie obchodzę.

próbował udawać, że troszczy się o mnie jako jedyny, 

ale jednak,

wiedziałem,

że to on stoi za zupełnie,

haha, 

nieoczekiwanym wyrokiem egzekucji, który został mi przekazany od samego kata.

wiedziałem, że to on za tym stał.

i gdybym mógł, uciąłbym mu jego głowę.

on zamiast mnie, za wszystkie lata, w których nie obronił mnie ani razu.

wszyscy w tej rodzinie skończyliby ścięci i spaleni.

ale nie chciałem tego robić.

myślałem o tym,

ale nie chciałem tego zrealizować.

moje dobre serce było najwyraźniej

zbyt dobre,

aby zemścić się na tych,

którzy nie umieli wykrzesać z siebie ani jednej jego iskry.

przez dwadzieścia lat.

ponad dwadzieścia lat.

odkąd tylko pamiętałem.

‘Zrobimy z nim to, co trzeba, książę Larsie. Nie ma się o co martwić, wkrótce jego głowa zawiśnie na królewskiej sali trofeów. Albo zostanie spalona na ogniu’ - odpowiedział kat, a moje serce stanęło.

NIE.

NIE.

NIE.

NIE. 

NIE!!!!!!!!!!!!! 

TO NIE MOGŁO SIĘ TAK SKOŃCZYĆ…

BŁAGAM, RATUJCIE MNIE!

RATUJCIE MNIE!

POMOCY!

BŁAGAM!

BŁAGAM………………………………………….

BOŻE, RATUJ MNIE!

ZABIERZ MNIE DO NIEBA JAK NAJSZYBCIEJ!

Kat prowadzi mnie w kierunku podestu, zawiązując mi oczy szmatą przypominającą w teksturze papier ścierny.

ała.

jak to boli.

błagam, ratujcie mnie…

potrzebuję pomocy,

ratujcie mnie!

BŁAGAM RATUJCIE MNIE BŁAGAM RATUJCIE MNIE BŁAGAM RATUJCIE MNIE BŁAGAM!!!!!!!!!!!!!

‘Jakieś ostatnie życzenie, ludu Nasturii?’ - zapytał mój ojciec, wychodząc przed ludzi.

będą chcieli mnie zabić.

błagam, nie.

błagam, niech nie robią mi krzywdy…

‘NIECH KAT ZETNIE MU GŁOWĘ!’

‘ALBO RĘKĘ, ŻEBY NIGDY JUŻ NIE DOSIĘGNĄŁ CZYJEGOŚ MIECZA!’

idioci.

to był m ó j miecz.

‘NIECH KAT OŚLEPI GO, ABY NIGDY WIĘCEJ NIE ZOBACZYŁ BOŻEGO ŚWIATA!’

‘ALBO NIECH ODERWIE MU NOGI, ŻEBY SKOŃCZYŁ JAKO KALEKA!’

w tym przypadku,

głos jednego z młodych mężczyzn w tłumie miał najmniej nienawiści w sobie.

może on jeden miał do mnie jakąkolwiek litość.

być może zupełnie jak Lars z jego udawanym altruizmem.

fuj.

‘Spokojnie, spokojnie, wszystkie wasze życzenia zostaną spełnione… ten oto zbrodniarz, który podniósł rękę na królową Elsę z Arendelle, zostanie oślepiony, ścięty i pozbawiony kończyn po kolei! Nie macie się o co bać, żadne z waszych życzeń nie zostanie pominięte! Wszyscy zostaniecie potraktowani równie sprawiedliwie!’ - powiedział mój ojciec, a ja zamarłem.

BŁAGAM, NIECH KTOŚ MNIE OCALI…

JA NIE MOGĘ TAK SKOŃCZYĆ…

NIE MOGĘ!

N I E M O G Ę!

NIE MOGĘ………………………………………………………

‘zaraz, co?’ - odezwałem się cicho, lecz właśnie wtedy, jak na zawołanie, poczułem, jak kat unosi nad moją głową nóż.

serce podskoczyło mi do gardła.

błagam.

niech ktoś mnie ocali..

NIECH KTOŚ MNIE OCALI, ŚWIĘCY PAŃSCY, BŁAGAM!

właśnie wtedy czuję, jak nóż we mnie nie trafia.

nie czuję,

że odpadają mi ręce.

głowa jest w jednym kawałku.

oddycham.

‘co?’ - zdążyłem nawet wyszeptać.

nie czuję, że nie widzę.

wciąż widzę.

teksturę papieru ściernego przed moimi oczami.

ale wciąż widzę.

jak to się stało?

jakim cudem dalej żyję?

zanim jednak zdążyłem się zorientować, poczułem, jak ktoś bierze mnie pod pachy i prowadzi w stronę nieznanego miejsca.

tak szybko, 

że ledwo nadążąm za wydarzeniami.

‘HANS!’ - krzyczy Lars,

wyraźnie udając,

że jakkolwiek się o mnie troszczy.

oczywiście.

co się dzieje, do jasnej cholery?

kiedy ruch ustępuje, a ja łapię oddech,

po parunastu minutach drogi

bez możliwości normalnego oddychania,

ktoś odwiązuje mi szmatę z oczu.

‘Jesteś bezpieczny, książę… już nikt cię nie skrzywdzi. Nikt” - mówi młoda kobieta o rudych, rozpuszczonych, a jednocześnie zawierających jeden mały warkoczych spływający jej zza ucha, o niebieskozielonych oczach.

wygląda jak księżniczka Anna, ale to nie ona.

zdecydowanie nie ona.

zresztą,

jak ona niby znalazłaby się na północy Nasturii?

w zimnych terenach innego królestwa?

w dodatku gdy tak świetnie żyło jej się z jej nową rodziną?

taką, którą sama zdołała stworzyć?

ała.

te podobieństwa zabijają mnie do głębi.

byliśmy tak podobni, a jednocześnie tak różni.

nie to co ja z Sitronem i Elsą.

każda z tych relacji była daleka od inności.

‘co się, do cholery, stało…’ - mówię, próbując poskładać myśli.

‘jest cały?’ 

‘coś mu się stało?’

‘całe szczęście, że nie jest ranny….’

dookoła mnie dobiegają głosy,

a ja kompletnie nie wiem,

co się dzieje.

gdzie ja jestem.

kim są ci ludzie?

czego ode mnie chcą?

wydają się lepsi,

niż moja,

tak zwana, 

rodzina, 

kiedykolwiek była.

wydają się o mnie troszczyć.

ale dlaczego?

‘Przepraszam, ale… gdzie do cholery jestem? Co to jest za dziwne miejsce? I dlaczego zabraliście akurat mnie?’

udaję głupiego.

to czasem jedyny sposób, aby zwrócić na siebie uwagę.

i zyskać sympatię.

mimo, że ich nie znałem,

chciałem zrobić wszystko, aby mi zaufali.

a oni zdążyli to zrobić zbyt idealnie.

‘Jestem Freya z Northundel… jesteś w domu, książę Hansie. Wreszcie jesteś w domu.’












Komentarze

Popularne posty z tego bloga

MUFASA KRÓL LEW - Dobre fanfiction czy słaby prequel do kanonu? (RECENZJA + REAKTYWACJA BLOGA)

"SERCE KRÓLOWEJ" - ROZDZIAŁ 2 :DDDD

"SERCE KRÓLOWEJ" - Rozdział 1