"SERCE KRÓLOWEJ" - ROZDZIAŁ 2 :DDDD

 HEJJJ!

Witam was w drugim rozdziale mojego fanficka o Lannie, a więc, co...

bez dłuższego przeciągania, zaczynamy! :DDDD


_____________________________________________________________________________


                                                


(fanart autorstwa somecallmejohn na Tumblr :DDD)


____________________________________________________________________________


Gdy Lars i Helga, szanowni i kochani przeze mnie książę i księżna Nasturii, z którymi właśnie podpisałam umowę korzystną dla obu królestw, zarówno Wysp Południa, do których należała właśnie Nasturia, jak i Arendelle, oraz którzy potrafili na śmierć zanudzić mnie faktami historycznymi, ale też naprawdę rozbawić obecne na spotkaniu mnie i moją siostrę Elsę, postanowiłam wrócić do tego, co obecnie było dla mnie najważniejsze - przygotowań do ślubu z moim ukochanym Kristoffem, na który czekałam już od wielu miesięcy.

Kristoff oświadczył mi się nad Mrocznym Morzem, w Zaklętej Puszczy, gdzie Elsa, która poświęciła się za mnie i Arendelle zamarzając, odtajała i wróciła do mnie jako Piąty Duch Zaklętej Puszczy i właśnie od tej chwili planowaliśmy huczne wesele - chcieliśmy, aby był na nie zaproszony każdy, niezależnie od tego kim był i skąd pochodził, wliczając w to także rodzinę królewską Nasturii, także króla i królową oraz, o zgrozo, dwunastu braci Hansa, oraz rodzinę Kristoffa, jaką były kamienne trolle.

Nigdy nie wyobrażałam sobie, że ta sama dziewczynka, która co noc błagała niebo o zesłanie jej przyjaciela, która gadała do obrazów i która wychowywała się praktycznie bez siostry, dozna takiego zaszczytu - bycia mężatką, urodzenia dzieci mojemu ukochanemu i życia długo i szczęśliwie, tak jak planowałam.

Hans wiele stracił, tracąc mnie - a przede wszystkim, stracił potencjalną ukochaną, którą mógł zyskać i która mogła mu dać naprawdę wiele…. wszystko było teraz w jak najlepszym porządku, między innymi dlatego, że nie było tu jego.

Obyłam się już z koszmarami o tym, jak próbował zabić mnie i moją siostrę z zimną krwią - teraz, gdy współpracowałam z jego bratem i żoną owego brata, nic nie mogło pozwolić mu ponownie wrócić do Arendelle.

Jednak miałam wrażenie, że…

Lars go dziwnie kochał. Poważnie, gdy o nim mówił, miał smutek w oczach… jakby, kochałam Elsę tak samo jak on rzekomo kochał Hansa, ale… SERIO, NAPRAWDĘ JEGO? CZY NIE MÓGŁ SOBIE WYBRAĆ KTÓREGOŚ Z BRACI NA SWOJEGO ULUBIEŃCA? KTÓREGOKOLWIEK?

Tak bardzo bałam się, że tu wróci…. ale z moją rodziną, byłam z lękiem oswojona, a świadomość, że jeśli nawet tu wróci, to oni mi pomogą, dawała mi sił.

Koniec z zamkniętymi drzwiami - w każdym możliwym znaczeniu.

Zresztą, pogodziłam się już z tym wszystkim dawno, ale… czy naprawdę trzeba było coś jeszcze zmieniać?

Było idealnie i…. nie potrzebowałam zmiany.

Kristoff był moją prawdziwą miłością, miałam siostrę, którą kochałam, wszystko było w najcudowniejszym porządku całego życia…

“Do zobaczenia, Elsa… pozdrów ode mnie duchy z Puszczy…. A, i nie zapomnij przyjechać na wesele i ślub w przyszły piątek, jasne?!” - powiedziałam do siostry, nieco zaniepokojona, że to przegapi - w ostatnich czasach często przebywała w Puszczy aż nazbyt długo, czasem zapominała o spotkaniach…

Zastanawiałam się, jak udało mi się ją w ogóle puścić z Arendelle… młodsza ja nie byłaby w stanie tego zrobić, ale… mimo tylu miesięcy bez Elsy, to wciąż bolało.

Czasami chciałam, aby wróciła do Arendelle, aby znowu było dobrze między nami, ale też… nie chciałam żeby wracała do pokoju, więzienia w którym uwięzili ją nasi rodzice za jej wyjątkowość.

Do tej cholernej klatki.

Teraz była wolna, ale ja i tak tęskniłam - ponownie wyczekiwałam pod jej drzwiami, codziennie po południu, chcąc aby wróciła tu na stałe.

Niestety, a może i na szczęście dla niej, przeprowadziła się na zawsze - plemię Northuldra także wyjechało, zwiedzać świat po tym jak Zaklęta Puszcza została otwarta dla wszystkich, więc… w gruncie rzeczy, nie miała tam nikogo.

DLACZEGO JA JĄ PUŚCIŁAM? DLACZEGO POZWOLIŁAM JEJ WYJECHAĆ NA WIECZNOŚĆ I TAK DALEKO?!

ANNA, TO NIE TY…. ANNA ZA CZASÓW NAIWNEJ ROMANTYCZKI NIGDY BY NA TO NIE POZWOLIŁA…

Ani… Anna królowa. Na którą zostałam mianowana, a którą wmawiałam sobie, że wcale nie jestem…. gdyż było to zbyt uciążliwe, czego nie chciałam przyznać do samej siebie.

“Anna, wiem…. nie spóźnię się, obiecuję. Nie tym razem.” - powiedziała z pewną dozą smutku w oczach i głosie Elsa, a następnie pocałowała mnie w policzek w siostrzany sposób, dając mi wcisnąć się w jej objęcia.

Łza wyleciała mi z jednego oka, po chwili z dwóch - jasne, POTRZEBOWAŁA ROZSTANIA ABY ZACZĄĆ ŻYĆ, ALE… CZY NIE BYŁO TO ZA DUŻO DLA MNIE?

CZY JA BYŁAM GOTOWA, ABY PRZYZNAĆ, ŻE ZMIANY NIE SĄ TAK DOBRE, JAK MYŚLAŁAM…

ŻE… NIE JESTEM SZCZĘŚLIWA, GDY JEST TAK JAK JEST?

“Wiem, Elsa… będę tęsknić. I tak.”

Elsa wypuściła mnie ze swoich objęć i popatrzyła na mnie z troską - nie mogłam jej oszukać. Było źle.

Tylko ja nie chciałam tego przyznać - udawałam, że jest idealnie, przed samą sobą, chwaląc to wszystko, a prawda była taka, że wcale tak nie było.

“Anna, wyglądasz na bladą, jesteś chora, czy co, jeśli tak to ja wezwę…”

“NIE, NIE, NIE, ELSA… WSZYSTKO JEST W PORZĄDKU!” - przybrałam sztuczny uśmiech, próbując zaprzeczyć prawdzie. “A TERAZ CHODŹ, CZEKA NA CIEBIE NOKK, W DRODZE DO PORTU…”

“Ale ja…”

“Elsa, ja sobie poradzę…. jedź do domu, ogarnę to wszystko, w końcu jestem królową…”

W tej chwili zapadła cisza.

Elsa popatrzyła na mnie, widząc w moich oczach ból i kłamstwo.

Westchnęła z troską.
“Ania, jeśli potrzebujesz chwili spokoju, ja zostanę przy tobie jeszcze kilka dni… w Zaklętej Puszczy i tak zawsze dzieje się podobnie, fajnie jest mieć taką odmianę i…”
“OGARNĘ TO!” - odpowiedziałam, gwałtownie się prostując.

Elsa podeszła do mnie i nieoczekiwanie przytuliła mnie po raz kolejny.

“Tylko nie zrób sobie krzywdy, jasne?.... Boję się o ciebie…” - powiedziała z troską, ciepłym tonem.

Może faktycznie miała rację? Może dawałam sobie ZA DUŻO obowiązków na raz?

Westchnęłam, po raz kolejny, przybierając sztuczny uśmiech.

“To nic, Elsa… mianowałaś mnie królową, to ja to ogarnę… przecież nic nie może się…”
“ANNA!” - ktoś krzyknął, a my obie zobaczyłyśmy zdyszanego Kristoffa, który wiózł…

Naszą wielką, ślubną rzeźbę z lodu, która dumnie stała na wielkim drewnianym piedestale.

Stojący obok niego Sven mruknął i wyszczerzył się, pokazując dumnie wielki, lodowy posąg, nas w ślubnych strojach, podobnych do tych, które postanowiliśmy ubrać na ślub zaledwie kilka dni temu.

“Kristoff, czy to jest…”
“Tak…. król Kristoff i królowa Anna. We własnej osobie, kochanie.” - odpowiedział Kristoff, czule całując mnie w policzek, a Elsa zachichotała, powoli oddalając się w stronę portu.

‘To… ja nie będę wam już przeszkadzać.” - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem Elsa, odsuwając się niepewnie, jakby czuła że ma się stać coś złego.

W końcu po chwili, zostaliśmy tylko ja i Kristoff - on w niebiesko-zielonej, letniej kamizelce, a ja w zielonej, noszonej wcześniej na koronacji Elsy sukni.

Nie nosiłam jej już tak długo… prawdę mówiąc, myślałam aby sprzedać ją Oakenowi z dyskontu w górach, ale prawdę mówiąc, oddałam mu tylko i wyłącznie wstążkę i naszyjnik, za cenę nowego stroju na podróż na poszukiwanie Elsy - na co, co ciekawe, sam Oaken przystał.

Przypominała mi o Hansie, ale już wtedy pomyślałam, że może się jeszcze raz kiedyś przydać - i jak się okazało, moja intuicja się nie myliła.
“Kristoff, naprawdę nie musiałeś…”

“Wszystko dla mojej Anny. Nawet trudzenie się godzinami, aby wyrzeźbić realistyczne figury… nie jestem w tym dobry…”

“Cóż, na twoje standardy, jesteś… wyszły… pięknie. Naprawdę pięknie.” - odpowiedziałam, ukrywając nieco to, że figury nie miały w sobie wielu detali, a miejscami były koślawe…

Nie tak to sobie wyobrażałam, ale… każdy popełnia błędy.

Może Kristoff nie miał talentu… ale starał się…

prawda?....

“Dziękuję. A ty spisałaś się nieziemsko na tym spotkaniu. Bez presji, lęku, bo wiesz, to już twój ósmy miesiąc jako królowej…”

“Tak właściwie, dziewiąty.” - odpowiedziałam, delikatnie całując go w policzek.

“Oh, racja.” - odpowiedział, nerwowo się śmiejąc. “To co… pójdziemy na uroczysty placek do piekarni Halimy? Podobno sprzedaje go dzisiaj z rybami i kukurydzą i…”
“JESZCZE PYTASZ?!” - krzyknęłam ze śmiechem, rzucając mu się w ramiona. “OCZYWIŚCIE!”

Jednak czułam, że nie wszystko było takie oczywiste - co jeśli…

Kristoff NIE BYŁ tym jedynym?

Co jeśli los rzucał mi kolejne miłosne wyzwania, a ja nie widziałam tego tuż pod moim nosem.

Co jeśli się pomyliłam? Kolejny raz?....


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powrót na bloga + recenzja krótkometrażówek

WSZYSTKIE ZAINTERESOWANIA MIŁOSNE/SHIPY ELSY (I KTÓRY JEST NAJBLIŻEJ KANONU?)

MUFASA KRÓL LEW - Dobre fanfiction czy słaby prequel do kanonu? (RECENZJA + REAKTYWACJA BLOGA)